Kryzys gospodarczy to coś złego. Każdy o tym wie, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, czemu w ogóle tak się dzieje i kiedy mówimy o kryzysie. Bo przecież to, że gospodarka upada, nie bierze się znikąd i jakoś ludzie zaczynają tracić pieniądze. Bardzo dobrze widać to na przykładzie kryzysu związanego z pandemią i mimo że jest on inny, niż większość największych, to może nas wiele nauczyć.
Kiedy zaczyna się coś dziać
Kryzysy nie jest szczególnie trudno przewidzieć, wystarczy tylko śledzić obecne sytuacja toczące się wokół nas. Niestety nikt realnie nie ma tyle czasu, żeby ogarniać gospodarkę, politykę, wiadomości z zagranicy i jeszcze kilka dziedzin naraz, przez co przeciętny Kowalski nie ma pojęcia o tym, że zbliża się coś wielkiego. A kiedy to coś jest już na tyle blisko, że nie mamy wątpliwości, że istnieje, często mamy tendencję do ignorowania tego. A kiedy kryzys zadomowi się u nas na stałe, mało kto przypomina sobie, że przecież wiedział, na co się zanosi, ale nie zrobił nic, żeby się przed tym zabezpieczyć. Dokładnie tak samo było w przypadku nadejścia pandemii koronawirusa.
Ludzie zaczynają tracić pieniądze
Kiedy mówimy o kryzysie, mówimy o znacznym pogorszeniu się życia mieszkańców objętego nim obszaru. Oznacza to więc, że ludzie albo zarabiają znacznie mniej, albo są zmuszeni płacić więcej, a w najgorszej sytuacji oba scenariusze dzieją się jednocześnie. Kryzys często wydaje się tak gwałtowny, że nic i nikt nie może nam pomóc i pozostaje tylko czekać. Kryzysem nie jest wcale moment, w którym dzieje się coś strasznego na giełdzie, chociaż jej załamanie może być druzgocące w skutkach dla wielu tysięcy ludzi. W przypadku kryzysu ogólnie dochodzi do sytuacji, w którym ludzi muszą decydować, na jakie dobra pierwszej potrzeby wydać ostatnie pieniądze.
Nikt nie zarabia, nikt więc nie wydaje
Kiedy zwykli obywatele zatrudnieni na etat nie zarabiają albo zarabiają znacznie mniej, nie mogą sobie pozwolić na kupowanie dóbr innych, niż te pierwszej potrzeby. W konsekwencji zaczynają upadać lokalne biznesy, które nie mogą liczyć na wielką ilość klientów, jak popularne sieciówki. W konsekwencji sporo przedsiębiorców traci swoje biznesy, co tylko napędza sytuację kryzysową w kraju, bo nie tylko coraz mniej osób jest w stanie utrzymać się samodzielnie, ale coraz mniej osób płaci podatki, a więc państwo traci źródło finansowania, z którego można by udzielać obywatelom pomocy. Przez to bardzo często kryzys sam się napędza.